sobota, 1 kwietnia 2017

Czy mam swoje miejsce?

Minęło tyle czasu od ostatniego posta... Nie wiem, czy ktokolwiek to przeczyta, czy też post ten przepadnie w wielkim, internetowym świecie. Może byłoby lepiej, gdyby w nim zniknął... Chciałam napisać wcześniej, być systematyczna, ale czuję, że nie dam rady. Nie mogę znaleźć odpowiedniego dla siebie miejsca, czuję się jak niepasujący element w układance. Ostatnie miesiące były dla mnie naprawdę trudne... W zasadzie to nie mam na myśli jedynie szkoły, nauki... W ferie, które zaczęłam najpóźniej, bo dopiero w połowie lutego, zaginął mój piesek. W sumie to nie mam pojęcia do tej pory, co się z nim stało... Nikomu nie pokazywałam, że mi go brakuje, chociaż byłam do niego bardzo przywiązana i kilka razy płakałam, że go nie ma.
Szkoła to chyba temat na oddzielnego posta- długi, obszerny, mogłabym się rozpisywać. Znaczy, teoretycznie bym mogła. W praktyce nie lubię pisać o swoich "problemach" i raczej nie będę tego robić. Za 18 dni zaczynam pisać egzaminy... Czy się nimi stresuję? Nie wiem.. Stresowałam się nimi cały grudzień, styczeń i luty. W marcu stało się coś dziwnego, bo wszystko stało mi się obojętne. Głupio mi, że przychodzę do Was z postem "o niczym", a w dodatku jakimś smutnym. Niby jest już wiosna, ale moje smutki jeszcze mnie nie opuściły. Gdy po egzaminach będę mieć więcej czasu, może wrócę do blogosfery jako Niebanalna Nastolatka. Nie myślcie jednak, że od tego pamiętnego listopada, gdy zawiesiłam swoją działalność, siedziałam bezczynnie nie uczestnicząc w życiu blogów. Prowadzę drugiego bloga, o jednej, książkowej tematyce, na razie nawet mi to wychodzi. Książki to taka moja ucieczka, nie myślę wtedy o niczym innym. A tego posta napisałam, żeby ten, kto to czyta, wiedział, że wcale się nie wypaliłam. Jestem ciągle obecna, a niedługo postaram się wrócić także tutaj.

sobota, 19 listopada 2016

BeznadzieJa

Cześć! Znowu tu jestem... ❤
Nie wiem, czy powinnam kolejny raz zaczynać cokolwiek na blogu. W 2015 w dwa miesiące dodałam 12 postów. Przez cały rok 2016 tylko 23. Nie potrafię być systematyczna, gdy wokół mnie tyle się dzieje. Kiedyś do Was powrócę w nowej odsłonie, ustalę czas, co jaki będą pojawiały się wpisy i wszystko będzie fajnie. Ale kiedy to nastąpi? Nie wiem. Naprawdę tego nie wiem.
Czuję ogromną pustkę, nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Każdego dnia towarzyszy mi wielki stres, jednak staram się być silna. Wybucham dopiero nocami, bo nikt nie widzi mojej bezsilności. Często wchodzę na bloga, ale nigdy nie wiem, o czym powinnam napisać. W zasadzie tematów mam wiele, ale nigdy nie potrafię wybrać. Dzisiaj też dodaję post bardziej informacyjny, bo powinnam jednak kilka rzeczy wyjaśnić.
Nigdy nie myślcie, że skończyłam przygodę z tym blogiem. Gdy moje życie będzie chociaż trochę spokojniejsze, wrócę tu i dam z siebie wszystko. Tymczasem jednak informuję, że w najbliższym czasie posty będą niesystematyczne, sama nie wiem, kiedy, od tego momentu, pojawi się kolejny wpis. Zupełnie nie wiem jeszcze, o czym napiszę. Czy to będzie recenzja książki, filmu, moje przemyślenia na jakiś temat, a może DIY? To się okaże już niedługo, przynajmniej taką mam nadzieję.

sobota, 15 października 2016

Dangerous Lies


Mimo tego, że saga "Szeptem" autorstwa B. Fitzpatrick okazała się bestsellerem, nie miałam okazji jej czytać. Jednak pewnego słonecznego dnia, podczas wizyty w księgarni, mój wzrok przykuła okładka pewnej książki i jej tajemniczy tytuł. O co mi chodzi? Pewnie poznajecie.
Zastanawiam się, dlaczego piszę tą recenzję dopiero teraz, skoro powieść zakupiłam i przeczytałam dość dawno. Jednak lepiej późno, niż wcale. A więc o co chodzi w "Niebezpiecznych kłamstwach"?
Becca Fitzpatrick stworzyła książkę zapierającą dech w piersiach. Akcja rozpoczyna się od pożegnania dwójki kochających się ludzi. Nie wiemy, co się stało, dlaczego Stella i Reed muszą się rozstać. Jesteśmy wrzuceni w sam środek akcji. Są oni świadkami koronnymi, muszą porzucić dawne życie.
Estella to córka narkomanki, która przez przypadek widziała, jak diler jej matki, będąc u niej w domu, zabija drugą osobę. Dziewczyna dostaje drugie życie. Od tego momentu jest Stellą Gordon, mieszka w Thunder Basin w Nebrasce. Nastolatka nie może pogodzić się z utratą bliskich, ze zmianą miejsca zamieszkania. Carmina- emerytowana policjantka, która podejmuje się opieki nad zbuntowaną dziewczyną, robi wszystko, by Stella była bezpieczna. Stella poznaje miłego i przystojnego chłopaka- Chet'a, dzięki któremu łatwiej jest oswoić się z zupełnie nowym otoczeniem. I wszystko mogłoby skończyć się dobrze, gdyby nie obawa przed tym, że w każdej chwili gang narkotykowy może ją odnaleźć i zabić. Gdyby nie Trigger, miejscowy chłopak, który zaczyna coś podejrzewać, prześladuje dziewczynę i robi wszystko, by odkryć jej tajemnicę, nic złego prawdopodobnie by się nie stało.
Niejednokrotnie, czytając książkę, nie mogłam złapać oddechu. Byłam przerażona tym, co za chwilę może się stać. Powieść ta buduje ogromne napięcie, czytelnik chce jak najszybciej dowiedzieć się, o co chodzi. I gdy już czegoś można się domyślić, okazuje się, że rozwiązanie jest zupełnie inne. Stella, Carmina, Chet, Winny i inni bohaterowie podbili moje serca. Chociaż główna bohaterka wydawała mi się na początku nieodpowiedzialna, chcąc nawiązać kontakt z "ukochanym", to jej późniejsze decyzje sprawiły, że polubiłam ją. Jej twardy charakter i odwaga sprawiały, że powieść miała "to coś". Carmina, która za pierwszym razem wydała mi się oschłą, oziębłą staruszką w pewnym momencie pokazała, że ma złote serce i jest naprawdę cudowną osobą. Postacie Chet'a i Winny sprawiały, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech i zapominałam o niebezpieczeństwie czyhającym ze wszystkich stron.
Podsumowując: Nigdy nie czytałam podobnej książki, która ma w sobie aż tyle wątków. Kłamstwa, tajemnice, ból, śmierć, narkotyki i cudownie opisany wątek miłosny. Nie spodziewałam się co prawda takiego zwrotu akcji na samym końcu powieści, ale to nadało jej wyjątkowości. Gdyby ktoś chciał, żebym oceniła "Niebezpieczne kłamstwa" jednym wyrażeniem, użyłabym słowa FENOMENALNA  KSIĄŻKA. Z pewnością wrócę do niej jeszcze wiele razy, mogłabym czytać ją w nieskończoność. Zdecydowanie polecam! 
Moja ocena:



poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Moi starzy...

Nawet nie wiecie, jak wkurzają mnie moi starzy. Ciągle coś ode mnie chcą, o wszystko mają pretensje. Nie mogę już z nimi wytrzymać. Właśnie dlatego piszę ten post, bo szukam sposobów na to, żeby mieć chwilę spokoju. Mam dość starych, którzy ciągle się czepiają. Chcieliby wiedzieć o wszystkim. Co robię w danej chwili, z kim się zadaję. Myślą, że mogą mieć wpływ na moje życie. Też tak macie?

Stop, stop, stop! Zacznijmy może jeszcze raz. Najpierw chcę wyjaśnić Wam, dlaczego zamiast normalnych zdjęć, użyłam dwóch "emoji". Wydaje mi się, że świetnie nawiązują one do tematu dzisiejszego posta. Zwłaszcza obrazek drugi, do którego można by było dopisać: "To mój telefon, więc nic Ci do tego, co na nim robię." Ehh, jaki to bliski młodzieży temat. I to nie tylko tej "zbuntowanej" części. Taaak, znowu odbiegam od głównego tematu. Przepraszam, już przechodzę do sedna.
Dzisiaj chciałabym poruszyć temat wszędzie znany, różni ludzie różnie się wypowiadają w tej sprawie. A jakie jest moje zdanie, skoro zasadniczo jestem po tej "drugiej stronie"? Czy zachowuję się tak, jak większość moich rówieśników? Odpowiedź jest krótka i jednoznaczna: NIE.
Chyba domyślacie się już, o czym napiszę. Szacunek do rodziców, właśnie tak. Ciekawi mnie, jak Wy odnosicie się do osób, które dbają o Wasze wychowanie, wykształcenie i inne takie. Do osób, które były, czy też nadal są Waszymi "sponsorami", bo Was kochają. Chętnie dowiem się, po której stronie jesteście i jak zachowujecie się w stosunku do swoich rodziców. Mnie co prawda nazywają zbuntowaną nastolatką, ale znam umiar. Nigdy nie przeszłoby mi przez głowę, żeby powiedzieć o swoich rodzicach "Starzy".
Zdaję sobie sprawę, że to teraz jest takie modne i "cool", ale no chwileczkę! Chyba istnieją jeszcze jakieś granice! Jako nastolatka, jestem zdana na przebywanie ze swoimi rówieśnikami, którzy drwią ze swoich rodziców, wyśmiewają się z nich i żeby pokazać, jacy to oni nie są fajni, mówią o nich na różne sposoby. Najgorszym z nich jest chyba "Moja stara, mój stary". Zastanawiam się, jak można w tak wielkim stopniu nie szanować osób, które gdyby mogły, oddałyby za nas życie? Wolą oddać nam swoje jedzenie, gdy widzą, że nadal jesteśmy nienasyceni. Żeby zapewnić nam dobre życie, zminimalizują swoje wydatki do tych najważniejszych. Gdy jesteśmy chorzy najchętniej zabraliby tę chorobę na siebie? Ja nie mam starej i starego. Pod definicją rodziców w moim słowniku nie istnieje słowo "starzy". Ja mam mamę i tatę. Mam rodziców, którzy mnie naprawdę kochają. I ja też ich kocham, i szanuję. Proszę, przemyślcie w końcu swoje zachowanie!
Jaka jest Wasza opinia dotycząca szacunku do rodziców? Jak Wy się do nich zwracacie? Chętnie przeczytam Wasze wypowiedzi w komentarzach. :)

piątek, 22 lipca 2016

The Darkest Minds

Dzisiaj przyjrzymy się z bliska dość znanej trylogii autorstwa młodej Amerykanki... Domyślacie się, co mam na myśli? Jeżeli nie, to dam Wam jeszcze kilka podpowiedzi. Pierwsza część trylogii została wydana pod koniec roku 2012. Jest to opowieść nastolatki, która jest... ostatnią z Pomarańczowych.
Tak, teraz już powinniście wiedzieć, co mam na myśli. Weźmiemy pod lupę "Mroczne umysły" napisane przez Alexandrę Bracken. O co w tym wszystkim chodzi? Na początku nic nie rozumiałam. Gdy zaczęłam czytanie, pomyślałam sobie: "O nie, nie dam rady." i na niecały miesiąc zapomniałam o książce. Dlaczego do niej powróciłam? Zaczęło się od mojej wizyty w księgarni. Okładka przyciągnęła moją uwagę, nie powiem, że nie. Tytuł wydawał mi się znajomy. Jeszcze raz przeczytałam tylną stronę okładki, po czym powędrowałam do kasy. Gdy ponownie rozpoczęłam lekturę, żałowałam, że czytam to dopiero teraz. Coś tak świetnego wydawało mi się czymś słabym. W zasadzie, to nie odłożyłabym "Mrocznych umysłów", gdybym już wcześniej posiadała wersję papierową książki, a nie elektroniczną. Nie lubię czytać w telefonie, komputerze, ani nawet na e-booku. Wolę klasyczne książki papierowe. Po prostu kocham ich zapach, uwielbiam możliwość wertowania kartek, zaznaczania fragmentów kolorowymi karteczkami i wracania do nich w chwili słabości. Jestem zadowolona, że drugi raz sięgnęłam po "The Darkest Minds"- jak brzmi tytuł w wersji angielskiej. No ale ja tu "gadu-gadu", a recenzji nadal brak. W takim razie zapraszam do następnego akapitu. :)
Ruby. Główna bohaterka, która posiada niezwykłe zdolności. W każdej chwili może wedrzeć się do Twojego umysłu, a co gorsza- wymazać Twoje wspomnienia. Właśnie to przydarzyło jej się zupełnie niechcący, gdy była małą dziewczynką. Wymazała siebie z pamięci swoich rodziców, w wyniku czego trafiła do "obozu rehabilitacyjnego", gdzie "dobrzy ludzie" mieli wyleczyć ją z tej choroby, zwanej OMNI. A jednak dzieje się inaczej. Ruby wie, że jest inna i widzi, co dzieje się w Thurmond, w którym przebywa. Dzieci, które posiadają takie umiejętności jak ona, dziwnym trafem znikają. Nastolatka zdaje sobie sprawę z tego, jaki jest ich los i stara się ukryć fakt, że jest Pomarańczową. Udawała Zieloną, czyli osobę wyjątkowo inteligentną. Są też Żółci posiadający zdolności związane z prądem, Niebiescy- potrafili poruszać przedmiotami, a także ludźmi, Czerwoni wykazujący zdolność do podpalania wszystkiego i tacy, jak Ruby, czyli Pomarańczowi, potrafiący wdzierać się do cudzych umysłów i rozkazywać swoim ofiarom. Wszyscy są święcie przekonani, że główna bohaterka jest niegroźna, jednak ktoś odkrywa jej sekret. Proponuje jej ucieczkę z ośrodka i nowe, lepsze życie. Dziewczyna przystaje na umowę, jednak w krótkim czasie zmienia towarzystwo i z nowymi, nieznanymi jej osobami wyrusza na poszukiwanie człowieka, który jest w stanie zapewnić im bezpieczeństwo. Jak potoczą się losy Ruby i trójki jej znajomych? Kto okaże się wrogiem, a kto przyjacielem nastolatki? No cóż, jeżeli chcecie się tego dowiedzieć, musicie sięgnąć po lekturę. :)
Zastanawiałam się, czy nie wprowadzić jakichś punktów w skali od 1 do 10, dzisiaj tak zrobię, a ewentualnie możecie napisać w komentarzach, czy chcecie tę punktację, czy też lepiej będzie bez niej.

Moja ocena:


wtorek, 19 lipca 2016

Szczera czy wredna?

Najpierw chciałabym podziękować Wam za rady pod poprzednim postem. Dzięki tym kilku komentarzom podjęłam decyzję o różnorodności na blogu. Mam nadzieję, że każdy będzie mógł znaleźć coś dla siebie, gdy wprowadzę jeszcze kilka "działów". Tymczasem zapraszam Was na dzisiejszy post, czyli znów trochę o życiu.  No i już wkrótce opublikuję kolejną recenzję naprawdę fajnej książki. Jesteście ciekawi, jakiej? Niedługo się dowiecie. :)
Często mówi się o tym, że ludzie są wredni. Zdarza się, że sami o sobie mówimy "Jestem wredna". Ja jednak patrzę na to troszeczkę inaczej, bo mimo wielu opinii, charakter jest inny. Zauważyłam ostatnio, że coraz więcej osób usprawiedliwia się słowami "Nie jestem wredna, jestem szczera." Ale ile prawdy jest w tej 'szczerości'? Dziś chciałabym zastanowić się, czy lepiej być kimś szczerym do bólu, czy też ukryć prawdę, by nie sprawić komuś ogromnej przykrości?
Każdy z nas powinien znać granicę, której nie powinien przekroczyć. Nie uważam, że powinniśmy kłamać, by druga osoba cieszyła się z komplementów. Czasami lepiej jest dla tej drugiej osoby, gdy ktoś powie jej prawdę w oczy. Prawda boli, ale wyznając ją, trzeba uważać, by nie stać się wrednym i nie powiedzieć kilku słów za dużo, dopowiedzieć jeszcze czegoś.
Podobna sytuacja, dotycząca szczerości, pojawia się także dość często wśród młodzieży ze względu na naukę. Przykładem tego mogę być ja, bo wiem, że jeżeli ktoś wytknie mi moje błędy i powie, że jest beznadziejnie, da mi pewnego rodzaju motywację do działania. Nawet, jeżeli zanim zacznę działać, będzie mi strasznie przykro i uronię wiele łez. Ale po jakimś czasie dotrze do mnie, że ta osoba powiedziała mi prawdę.

czwartek, 14 lipca 2016

Books, books, books...

Przychodzę dziś do Was z pewnym pytaniem, które nurtuje mnie już od dłuższego czasu. Nie trudno było przegapić to, że na blogu pojawia się coraz więcej recenzji książek. Jest to spowodowane przede wszystkim tym, że kocham czytać i jest to moja pasja. Czytam, gdy chcę się odprężyć, czytam, gdy znajdę chociaż chwilę wolnego. Nawet teraz, gdy piszę posta, zdarza mi się odbiec myślami do książki, którą obecnie czytam.
No dobrze... Zastanawiacie się pewnie, po co Wam to mówię (piszę). Od dawna myślę o tym, w jakiej tematyce piszę swojego bloga i... w zasadzie to nie znam odpowiedzi na to pytanie. Często piszę zarówno recenzje, jak i posty bardziej z życia wzięte. Nie są to opowiadania z mojego nudnego, monotonnego życia, lecz problemy, z jakimi borykają się ludzie na co dzień. I nie chodzi mi tutaj o problem typu "Co zjeść na śniadanie".
Dlatego też zależy mi, żeby pod tym postem znalazło się trochę komentarzy, bo wydaje mi się, że trochę się pogubiłam. Nie wiem, czy lepiej będzie, jeśli wszystko zostanie tak, jak jest, a do tego może dorzucę od czasu coś z serii "Julia w kuchni", a do recenzji dodam "Julia czyta", a do tych moich przemyśleń jeszcze coś innego, czy może powinnam ustalić jedną tematykę (w tym przypadku byłyby to tylko recenzje).
Proszę Was o radę, bo już sama nie wiem, co byłoby lepsze. Osobiście pewnie wolałabym tematykę różnorodną z jakimiś nagłówkami, np. te wymienione w akapicie wyżej, ale nie wiem, co się lepiej czyta. Odpowiada Wam to, jak jest teraz, czy jednak chcecie zmiany bloga na recenzje książek? Podpowiedzcie, proszę. I z góry dziękuję ♥